Menu

niedziela, 6 grudnia 2015

Listopad w zdjęciach





















Listopad migusiem się skończył. A to bardzo dobrze. Jeszcze tylko chwilka i zaraz będą upragnione święta. Już nie mogę się doczekać, w tym roku szczególnie działa na mnie atmosfera towarzysząca "świątecznej gorączce". Dekorowanie mieszkania brokatowym gwiazdami, pieczenie pierniczków... Uwielbiam ten klimat! :)




Buszując po sklepach w poszukiwaniu pomysłów na prezenty dla bliskich, miałam okazję kupić też co nieco dla siebie. Tak też przez zupełny przypadek trafił w moje ręce dzianinowy szalik z Zary. Jest mega długaśny, ma wymiary 220 x 25 cm, a kosztował tylko 15,90 zł. Dodatkowo na przecenie były małe kotki, więc wzięłam sobie rudego.


W końcu znalazłam też chwilę, aby wyżyć się artystycznie, czyli ćwiczyć i praktykować wykonywanie pełnego makijażu na modelce, a później żeby było fair dałam też możliwość komuś wyżyć się na mnie.


Początkująca wizażystka ma dopiero 10 lat, ale dusze najwyraźniej dojrzałego artysty. Tak, na zegarze jest godzina 0:40 w nocy. No cóż, późno zabrałyśmy się do pracy, ale za to jakie efekty. Moja wybielona buzia wygląda jak z porcelany, powinnam poważnie rozważyć nakładanie białego cienia zamiast pudru na twarz. ;)



Na sobie również nie omieszkałam poćwiczyć. Świeży makijaż dzienny. Bardzo lubię akcenty delikatnego, ciepłego pomarańczu na powiece. Idealnie dopełnia jesienny makijaż oraz świetnie komponuje się w zestawieniu z głębokimi bordowymi ustami (niestety bordowej pomadki akurat nie miałam przy sobie, więc dopóki nie dodam zdjęcia dopełnionego makijażu, musicie sobie wyobrazić efekt końcowy ;)). Oczywiście absolutnym hitem listopada, oraz generalnie całej jesieni jest rozświetlacz Mary Lou Manizer od theBalm. Więcej szczegółów na temat tego małego cudeńka znajdziecie w najbliższym poście, który na dniach pojawi się na blogu.


Listopad to miesiąc, w którym obchodzę rocznicę w swoim związku. W tym roku zdecydowaliśmy się odwiedzić restaurację Alyki, która znajduje się w SkyTowerze we Wrocławiu. Serdecznie polecamy, kaczka była wyśmienita, a deser to poezja. Po raz pierwszy w życiu jadłam Creme Brule, ale teraz z pewnością nie ostatni. :)
Nie posiadam wybitnych uzdolnień kulinarnych, ale jeśli chodzi o pieczenie ciasteczek korzennych to na tym polu toczę wojnę z piekarnikiem. Chciałam wypróbować przepis Ani Starmach w listopadzie, aby przed świętami mieć pewność, że ciasteczka wyjdą. Jak na razie jest 50% szans, że się uda.


Mam nadzieję, że Wam równie miło upłynął ostatni jesienny miesiąc tego roku. Mamy już grudzień, za niedługo spadnie śnieżny puch. Czas się przygotować, uprzątnąć mieszkanko, zakupić bombki, skusić się na jakąś świąteczną promocję na buty... Radosnego grudnia życzę. :)







6 komentarzy :

  1. Z tym puchem spadającym nie byłabym taka pewna ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. W czwartek zrobiłam dwie miski kruchych ciasteczek :) W końcu niedługo święta, więc trzeba się jakoś przygotowywać!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No pewnie, że trzeba :) ja za niedługo wezmę się do drugiego podejścia walki z piekarnikiem, oby tym razem udały się wszystkie ciasteczka.

      Usuń
  3. Pierniki koniecznie na święta:-) niestety nie działają na mnie te szaleństwa być może z innej bajki jestem ale chyba najbardziej to to, że brakuje mi śniegi na święta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja na co dzień pracuję w galerii, więc jak widzę te ubrane choinki, światełka, ozdoby, chodzących z cukierkami mikołajów, a już zwłaszcza świąteczną muzykę, to rajcuje mnie coraz bardziej wizja nadchodzących świąt. :) A śnieg też się gdzie nie gdzieniegdzie znajdzie, na przykład za witryną sklepową. ;)

      Usuń