Menu

wtorek, 17 maja 2016

Drogeryjne promocje - mój punkt widzenia

"Co warto kupić podczas promocji -49% w Rossmannie?" - nie pisałam i już nie napiszę żadnego posta na temat, który w całości pochłonął niedawno blogosferę. Jak zwykle też wyskakuję z tematem po czasie, bo Rossmannowa gorączka zakupów już dawno się skończyła, jednak chciałabym podzielić się z Wami moją opinią. Nie neguję postów z poleceniami bo szczerze, sama bardzo lubię takie czytać. Aczkolwiek podczas wiosennych promocji ilość poleceń napływająca z każdej strony i każdego bloga przerosła nawet mnie. Pogubiłam się i nie wiedziałam już na co polować w drogeriach bo "perełek" było stanowczo za dużo. Jak zapanować nad chaosem związanym z promocjami na kosmetyki?



Początkowo miałam taki plan - wpaść do drogerii i kupować! Wybierać, testować i walczyć o ostatnie sztuki. Diagnoza dla mnie jest prosta, jestem kosmetykocholiczką. Nałóg teoretycznie ma mi pomóc w zaprzestaniu wydawania pieniędzy na fast foody. W praktyce wyszło tak, że po przekroczeniu progu Rossmanna miałam problem by w ogóle przedostać się do szaf z kolorówkami. Kobiet było multum, w każdym wieku. Kolejki do kas zakręcały między regałami sklepowymi. Gdy udało mi się doczołgać do szaf, nie wiedziałam na czym wzrok skupić. Było popołudnie pierwszego dnia promocji, a już nie było ponad połowy podkładów. Bo jak zapewne wiecie promocje zaczęły się od produktów do twarzy, następnie do oczu, a zakończyły się produktami do ust. Stałam więc sobie na uboczu i obserwowałam, jak przepychające się kobiety gorączkowo przeglądały pozostałości kosmetyczne. Niektóre z nich były na tyle śmiałe, że same otwierały szuflady z zapasami i bezczelnie wywalały z nich zawartość. Otwierały pełnowartościowe produkty, sprawdzały sobie na dłoniach odcienie mając gdzieś, że nie były to testery. Nie wiem czemu ta scena mnie tak poruszyła. Momentalnie odechciało mi się zakupów, przede wszystkim nie miałam ochoty na wybieranie czegokolwiek dostając przy tym co chwila kuksańca w bok.

Przede wszystkim rozsądek!  :)

Tak więc odwiedziłam Rossmanna innego dnia. Dostępnych produktów było jeszcze mniej, ale i klientów na szczęście było mniej. Zmieniłam swoje nastawienie - podczas jesiennej przeceny w Rossmannie -49% obkupiłam się na bogato, wszystkiego po trochu - tym razem z rozsądkiem podeszłam do sprawy i skupiłam się na tym czego potrzebuję. Bez robienia wielkich zapasów i niepotrzebnego wydawania pieniędzy. 

Jak opanować chaos?
Oczywistym jest, że w ferworze przecen chcemy jak najszybciej położyć łapki na jakiejś kosmetycznej perełce, żeby inni kupujący nie sprzątneli nam jej sprzed nosa. Nie tyle rozchodzi się o kosmetyki co o każdy przeceniony towar, o czym świadczy wygląd sieciówek odzieżowych po wielkim SALE oraz tłumy czekające przed Lidlem w dniu rozpoczęcia się nowej gazetki. Wtedy pojawiają się emocje, potrzeba człowieka do posiadania i nabywania rzeczy. Nie ominiemy tego choćbyśmy chcieli - mamy to zapisane w osobowości, tylko niektórzy odczuwają tę potrzebę bardziej a inni mniej.
Ważne jest, aby działać racjonalnie. Przyda nam się do tego sztuka planowania, czyli praktycznego myślenia. Zanim wybierzemy się na zakupy przemyślmy jakie są nasze potrzeby, czego nam brakuje, co należy dokupić, a czego omijać szerokim łukiem by niepotrzebnie nas nie kusiło. Będąc przygotowanym, nie nawrzucamy do koszyka niepotrzebnych rzeczy. Pomogą nam w tym wyżej wspomniane polecenia blogerek. Fakt faktem było ich mega dużo, ale jeśli skupimy się na paru postach godnych uwagi, to na pewno nie dostaniemy zawrotów głowy. ;)

Moje zakupy
Dokonałam trafnych wyborów. Dwa produkty do oczu, dwa do twarzy - słabizna w porównaniu z łupami chwalących się posiadaczek na instagramie. Ale czy na prawdę jak już jest promocja trzeba robić zakupy z każdej kategorii makijażowej? Mam to co potrzebowałam i mój portfel nie płacze. :)

Skusiłam się na tusz, który od dawna mnie intrygował. Nie ukrywam, reklamy w telewizji robią swoje, to co zapamiętałam z reklamy Bourjois to "Voilà zwiększam objętość". Bourjois Twist Up The Volume Mascara ma szczoteczkę, którą można ustawić w dwóch pozycjach - jedna ma za zadanie wydłużać rzęsy, a druga zwiększać ich objętość. Wybrałam Ultra Black Edition z limitowanej serii, która według producenta jest bardziej napigmentowana niż klasyczna. Fakt, pigmentacja jest bardzo dobra, rzęsy wydają się być czarne jak smoła, a efekt utrzymuje się cały dzień. Więcej będę mogła o nim powiedzieć po dłuższym stosowaniu, jak na razie tusz jest "za świeży" i jeszcze się marze. Jeśli ktoś jest zainteresowany recenzją piszcie w komentarzach. :)
Korektor Magic Pen od Lovely nie jest na obszar pod oczy. Do zakrywania cieni nie nadaje się kompletnie, rozmazuje się, zostawia smugi, zbiera się w załamaniach i przede wszystkim niczego nie zakrywa. Dlaczego go kupiłam? Jest to moje drugie opakowanie, którym wyrównuję przestrzeń pod brwiami, czyli "czyszczę" po użyciu cieni do brwi. Wiem, że mogę użyć w tym celu każdy inny korektor, tym bardziej, że posiadam parę dobrze kryjących produktów, ale podoba mi się w tym od Lovely, że ma przystępną cenę i aplikator z pędzelkiem. Mogę szybko po niego sięgnąć i użyć do precyzyjnej pracy, nie brudząc przy tym innych pędzelków, więc śmiało mogę powiedzieć że wybieram go z lenistwa.
Rimmel Exaggerate Waterproof Eye Definer 213 In The Nude. Szukałam dobrej beżowej kredki na linię wodną. Wodoodporną od Rimella włożyłam do koszyka w ciemno, odcień wyglądał bardzo ładnie więc skoro jest wodoodporna powinna być idealna. Przy pierwszym użyciu byłam zachwycona -  szybko się rozprowadza, dobrze kryje - ideał. Po 2 godzinach noszenia nie było po niej śladu na lini wodnej. Wtopa, gdybym zapłaciła za nią pełną kwotę bez promocji byłabym jeszcze bardziej rozgoryczona. 
Gold Highlighter od Lovely na szczęście okazał się strzałem w dziesiątkę. Pięknie wygląda na skórze, mieni się bardzo subtelnie i długo się utrzymuje, oraz kosztuje grosze. Jedynie badziewne opakowanie jest minusem.

Minimalizm

Powolutku dążę do tego, aby moja toaletka była schludna, poukładana i nie zagracona. W sumie to nie tylko toaletka, ale cała przestrzeń wokół mnie. Nie chodzi mi o to, aby mieć jeden podkład i jeden tusz, lubię mieć wybór więc nie będę się aż tak ograniczać. Bardziej chcę się skupić na uporządkowaniu wszystkiego co mam, robieniu regularnych porządków i systematycznym pozbywaniu się niepotrzebnych rzeczy. Już wkrótce pojawi się post na temat oczyszczania przestrzeni wokół siebie i paru niezbędnych krokach ułatwiających organizację.  

A wy jak radzicie sobie z porządkiem, nadmiarem kosmetyków i ich organizacją? :) 

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz