Menu

czwartek, 10 listopada 2016

Projekt denko ostatnich miesięcy, jeszcze kolorowo i prawie wakacyjnie || Wrzesień i Październik 2016

Fakt faktem po wakacjach już ani widu ani słychu, lecz mój dzisiejszy projekt denko zahacza jeszcze czasowo o wrzesień, więc nie zabraknie kolorowych i przywodzących na myśl lato kosmetyków. Pogoda nas ostatnio nie rozpieszcza, wiecie to nie tylko dzięki widokowi za oknem, zapewne każdy Wasz znajomy pisze o tym także na Instagramie czy Facebooku. Nie mniej jednak jest to prawdą, jest zimno oraz mokro i przyznam szczerze, że już trochę tęsknię za słońcem. Bez niego zdarza mi się codziennie wstawać lewą nogą, a to dosyć destrukcyjne. Kończąc te wyrzuty, zapraszam Was na bardziej kosmetyczną część tego wpisu. ;)




Jeśli czytacie mojego bloga, to wiece że w wakacje napadłam na niemiecką drogerię DM i obkupiłam się po pachy. Ledwo co zużyłam parę żeli pod prysznic, a już planuję 10 grudnia kolejne zakupy w Niemczech. Nie oszukuję! Te żele pięknie pachną, dobrze się pienią i kosztują zaledwie 0,55 euro. Znów wrzucę do koszyka Brzoskwinię & Lilię wodną oraz Hibiskus & Nektarynkę. W październiku wykończyłam także olejek pod prysznic o zapachu Moreli & Jaśminu, który w czasie mycia dodatkowo nawilżał skórę dzięki oleistym perełkom w nim zawartych. 

Po wakacjach ratowałam swoje wysuszone włosy czym tylko się dało. Tak trafiłam na serię szamponu i odżywki Garnier Fructis Goodbye Damage. Piękny zapach długo utrzymywał się na włosach, szampon dobrze się pienił i był bardzo wydajny, dodatkowo włosy po nim nie plątały się, ale... Odnoszę wrażenie, że w kwestii ratowania czegokolwiek niczego nie wskórałam. Szampon miał regenerować rozdwajające się końcówki, co robił bez rezultatów, a do tego jeszcze obciążał włosy. Nieładnie.

Odżywka z kompletu także nie spełniła swoich zobowiązań. Na plus jest przepiękny owocowy zapach i fakt, że zmiękczała włosy dzięki czemu łatwiej je rozczesywałam. Jednak, jest na rynku tyle ciekawych szamponów i odżywek, że raczej już nie wrócę do tej dwójki.


Jak pisałam wcześniej, przywołuję do Was wakacje! We wrześniu na wykończenie trafił Ziaja Sopot Sun krem do opalania cera fotowrażliwa SPF 25. Dobrze mi służył tego lata, chronił przed poparzeniami, ale nie blokował słoneczka na tyle żebym chodziła bez opalenizny. Bardzo podoba mi się takie płaskie i poręczne opakowanie, idealne na wyjazdy i w sam raz na jeden sezon (wiadomo, im większa butelka tym kosmetyk bardziej tęchnie gdy używa się go przez drugi sezon).

Oriflame Sun Ozon After Sun to kolejny kosmetyk, w którym będę powoływać się na zapach. Uwielbiam go! Balsam koi i chłodzi skórę, więc używałam go nie tylko po opalaniu. Jest bardzo mokry w swojej konsystencji, uczucie nawilżenia jest natychmiastowe, niestety nie utrzymuje się ono długo. Niemniej jednak lubiłam go i chętnie kupię ponownie.

Oj dziś będzie dużo o zapachu, w sumie to dedykuję mu cały post. Bo kolejne denko to woda perfumowana Oriflame Oasis Fresh Dawn. Ten zapach od dawna kojarzył mi się z latem, świeży i orzeźwiający, a zarazem delikatny. Zamknięty w szklanej buteleczce 30 ml, w sam raz do torebki.


O nawilżającym kremie do twarzy od Evree Essential (klik) możecie dowiedzieć się szczegółów z recenzji. Zdradzę jednak, że bardzo przypał mi do gustu poprzez działanie i zapach więc na pewno podczas nadchodzących zimowych dni skuszę się na bardziej treściwą wersję od Evree z serii Magic Rose.

Wraz z kremem do twarzy skończył mi się krem pod oczy. Używałam Avon Anew Clinical Eye Lift Pro i muszę szczerze powiedzieć, że moja skóra pod oczami jest po nim w dobrej kondycji. Jest to produkt, który zawiera zarówno krem pod oczy jak i żel na powiekę ruchomą. Sam krem pod oczy bardzo szybko się wchłaniał i dobrze nawilżał, ale z żelu nie byłam już tak zadowolona, kleił się i długo nie mógł wchłonąć. Kupiłam go w świetnej promocji bo kosztował coś ok 10 zł, gdy normalnie jego cena wynosi 60 zł. Gdyby przyszło mi zapłacić  cenę regularną byłabym mega rozczarowana brakiem rezultatów liftingujących, które zapewnia producent.

Denko dosięgło dwa kolejne produkty do pielęgnacji z Oriflame. Jest to Swedish SPA Rebalancing Face Serum oraz Swedish SPA Smoothing Face Scrub.
Zacznę od serum, które według opisu producenta miało za zadanie przywracać skórze równowagę. Według mnie było po prostu rewelacyjną bazą pod krem i makijaż. Serum tworzyło na skórze powłokę, która ją wygładzała, fajnie się wchłaniała, ale nie zapychała. Ma lekką wodnistą konsystencję i bardzo delikatny zapach.

Wygładzający scrub z tej serii jest rewelacyjny! Mega wydajny, średnioziarnisty lecz na tyle delikatny, że nie podrażnia skóry twarzy. Ma kremową konsystencję i perfekcyjnie oczyszcza skórę. Cena regularna oczywiście jest kosmiczna, jak to Oriflame ma w zwyczaju, dlatego poczekam na dobrą promocję i na pewno kupię go ponownie.


Długo zastanawiałam się czy dodać do zestawienia z denka zapach, który właśnie zużył do cna mój narzeczony. Zdaję sobie sprawę, że ta mała 33 ml buteleczka to pewnie podróbka Boss Hugo Boss, w końcu kupiona została na placyku, ale pachnie cudownie i prawie identycznie jak oryginał. Ten zapach towarzyszył mi przez ostatnie dwa miesiące i chyba będę za nim tęsknić. ;)

Tusz do rzęs Oriflame Giordani Gold Supreme Length Mascara to pozycja, którą mogę polecić Wam w ciemno. Silikonowa szczoteczka do złudzenia przypomina Volume Million Lashes z L'oreal, z tą różnicą że lepiej rozczesuje rzęsy. Nie skleja, nie osypuje się i mocno wydłuża. Dla mnie wszystko na plus.

Ostatni kosmetyk denka to balsam do ciała Oriflame Sparkle in Paris, inspirowany zapachem perfum o tej samej nazwie. Nie wiem do końca czy jest jeszcze możliwość jego zakupu, ale może to i dobrze że nie ma, słabo nawilżał a brokatowe srebrne drobinki źle wyglądały na skórze. Nie polecam.


Dotarliście do końca? :)
Wiem, że aż 6 kosmetyków jednej marki w poście wygląda jak jakaś reklama, ale proszę Was o wyrozumiałość bo tak nie jest. Byłam kiedyś konsultantką Oriflame i w domu zostało mi duuużo zapasów poczynionych ponad rok temu. Teraz już nie jestem konsultantką, nie zamawiam, mój stosunek do marki się zmienił. Jedyne co zostało do zrobienia to obdarowywanie bliskich zapasami i zużywanie otwartych kosmetyków. Dlaczego już nie patrzę przychylnie na Oriflame? Tego dowiecie się w kolejnym wpisie. ;)

Do następnego, buziaki!





Brak komentarzy :

Prześlij komentarz