Menu

wtorek, 8 sierpnia 2017

Projekt Denko || Sierpień 2017

Ilość wysypujących się z szuflady pustych opakowań kosmetycznych przypomniała mi, że czas na Projekt Denko, którego dosyć długo nie było już na moim blogu. W dzisiejszym wpisie dowiecie się zatem co w ostatnich miesiącach sprawdziło się w mojej pielęgnacji, czym pachniał lipiec, z jakimi kosmetykami się polubiłam oraz do których już raczej nie wrócę. Zapraszam do czytania dalej!


Zacznę od pielęgnacji w której często gościła marka Douglas. Pod oczy używałam lekkiego żelu odświeżającego Luminous Eye-Gel Douglas, który przyjemnie chłodził, pozostawiał delikatne nawilżenie, szybko się wchłaniał i miał bardzo wygodną aplikację. Produkt wydobywał się poprzez przesuwanie po skórze aplikatora z metalowymi kuleczkami, których ruch wydobywał kosmetyk. Szybkie i komfortowe. Niestety cena nie jest już taka przyjemna, za 49,00 zł można kupić wiele innych kremów pod oczy o lepszym działaniu nawilżającym.

Z pianki do mycia twarzy Beauty System Clean&Neat Douglas również nie byłam do końca zadowolona. Zacznę od tego, że nie miała konsystencji pianki lecz kremu. To co muszę jej przyznać na plus to dokładne zmywanie makijażu, nie pozostawiała ani grama kolorowych kosmetyków na mojej twarzy, przy czym niestety mocno przesuszała skórę i po każdym zmyciu twarzy pędziłam nakremować skórę, aby zapobiec uczuciu ściągnięcia. 

Zimą przypadkiem natknęłam się w Douglasie na kosmetyki sygnowane logiem filmu Pięćdziesiąt twarzy Graya, były w bardzo okazyjnej cenie więc nie mogłam sobie darować ich zakupu. Zdecydowałam się na masło do ciała o zapachu waniliowym (akurat rodzaj zapachu mnie nie dziwi, w końcu temat wanilii przewija się w filmie parę razy ;)) z dodatkiem masła shea. Kosmetyk odpowiednio nawilżał skórę po wieczornej kąpieli, a delikatny zapach czułam jeszcze rano po przebudzeniu. Z premierą kolejnej części filmu pewnie pojawią się nowe serie, więc chętnie coś z nich jeszcze wypróbuję. 

Mój wywód na temat antyperspirantów i sposobów ochrony przed nieprzyjemnym zapachem opisałam już jakiś czas temu. Dla przypomnienia możecie przejść do tego wpisu jednym kliknięciem tutaj. Ostatnio zdecydowałam się wypróbować także jeden z antyperspirantów Adidas  Get Ready o intensywnym, egzotycznym owocowo-kwiatowym zapachu, który idealnie wpisywał się w panujący letni klimat. Dobrze chronił, nawet podczas wzmożonej aktywności fizycznej i nie brudził ubrań. Zwrócił moją uwagę przede wszystkim wyróżniającą się szatą graficzną, przywodzącą na myśl kolory Rio.
 

Licznych kąpieli czy szybkich pryszniców w okresie letnim nie wolno sobie odmawiać, przez wzgląd na wyższe temperatury... i dobro innych. ;) Higiena to podstawa. A nie ma nic lepszego po przyjściu do domu z pracy, jak zmycie z siebie obowiązków i wydarzeń całego dnia. Dlatego żele i środki do mycia idą u mnie jak ciepłe bułeczki. Tym razem był to żel Cien Sweet Peach czyli Lidlowy hit o cudownym brzoskwiniowym zapachu oraz moje ulubione żele pod prysznic niemieckiej marki Balea, w które zaopatruję się hurtowo podczas każdej wizyty w Niemczech. O moich łupach z Niemieckiego DM'u pisałam tutaj (klik). Wykończyłam żele o zapachu melona i limonki z aloesem, nic nie pachnie tak pięknie jak te żele, gorąco je polecam tym bardziej, że kosztują  0,55 euro za sztukę!


We włosowych zużyciach rządził Schwarzkopf, po wakacjach na Teneryfie potrzebowałam zadbać o końcówki włosów aby zapobiec rozdwajaniu się oraz wspomóc ich regenerację. Niestety nie mogę powiedzieć, że mój plan zadbania o włosy poszedł po mojej myśli. Szampon Glis Kur Hair Repair Oil Nutrive który postanowiłam przetestować prócz tego, że ładnie pachniał nie robił z włosami... nic więcej. A po takim arsenale olejków jaki ma w składzie spodziewałam się właśnie "czegoś więcej". Był wydajny i dobrze się pienił, czasem elektryzował włosy i tyle.

Lepiej spisywała się ekspresowa odżywka regeneracyjna Gliss Kur Ultimate Repair, którą używałam na mokre włosy po każdym ich myciu. Ułatwiała ich rozczesywanie i nadawała włosom połysku, działała naprawdę ekspresowo bo te efekty widoczne były od razu. Ogromnym plusem jest dla mnie to, że nie trzeba jej spłukiwać, jestem niecierpliwa i nie lubię czekać aż produkt się wchłonie. 

Lakier L'oreal Elnett de Luxe towarzyszył mi chyba od roku i jest to jedyny oraz najlepszy lakier jaki w ogóle był u mnie w użyciu. Nie skleja włosów, dobrze utrwala fryzurę, ale robi to w sposób elastyczny który nie tworzy tak zwanego "kasku" na głowie. Bardzo łatwo można go wyczesać z włosów, dzięki czemu możemy samodzielnie stopniować stopień utrwalenia fryzury do takiego momentu, jaki nam najbardziej odpowiada.  Do tego dla mnie bardzo ładnie pachnie, choć wiem że są osoby które nie mogą tego zapachu zdzierżyć. 




Na wiosnę wróciłam do wody toaletowej Oriflame Enigma, która swego czasu skradła moje serce, a poprzez powrót do niej skatowałam ją. Dzień w dzień była w użyciu aż sięgnęłam ostatniej kropelki. Jest to jeden z tych zapachów, o których śmiało mogę powiedzieć - to mój zapach. Ulubiony i niezmienny. Zmysłowy i intrygujący. To mój drugi flakon i na pewno nie ostatni, zamierzam wracać do Enigmy jak długo tylko będą mogła. 


Rzadko zdarza mi się wykończyć lakier do paznokci, ale ten z Golden Rose Sweet Color 75 naprawdę sięgnął denka. Miał piękny głęboki granatowy kolor z delikatnymi drobinkami, przypominał mi trochę popularny efekt galaktyki na paznokciach. Szybko schnął i utrzymywał się w stanie idealnym do 4-5 dni. Jak na lakier za 5 zł, to byłam z niego bardzo zadowolona. 


Zużycia z kolorówki to rossmannowy antybakteryjny puder w kompakcie z Synergen 02 oraz korektor rozświetlający Magic Pen z Lovely. Oba produkty mogę zaliczyć jako w porządku, ale nie wystarczające. Nie kupię ich ponownie. Korektor nie zakrywa nic, a co dopiero cieni pod oczami. Służył mi jedynie do wyrównywania krawędzi przy makijażu brwi. Puder za to miał nieprzyjemny zapach, ale dobrze współpracował z podkładami. Wychodzi na to, że te kosmetyki spisywały się u mnie w dostatecznej ocenie, ale są na rynku inne produkty, które lepiej się spisują i są przyjemniejsze w użytkowaniu. 


Dotrwaliście do końca? :) Trochę się tego nazbierało na przestrzeni paru ostatnich miesięcy. Mam nadzieję, że miło się Wam czytało, sama lubię czytać takie wpisy bo dostarczają dużo informacji w formie mini recenzji, więc liczę na to że dowiedzieliście się czegoś ciekawego.

Do następnego, buziaki

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz